SEZON 2010; LIPIEC
31 lipiec - 1 sierpień 2010
MARATON 24H - GLIWICE
Na PL. Krakowskim w Gliwicach w sobotę 31 07 2010 o godz.10 zdecydowało się wziąć udział grupa 11 kolarzy amatorów w maratonie 24h na dystansie 600 km.
Skład wszystkich uczestników maratonu: Piotr Kurczyk-organizator Gliwice, Janusz Janczewski-Gliwice, Bogusław Szyszka, Jacek Kozioł, Konrad Gałązka- Waldemar Socha,ł Ziemnicki –Kraków Leszek Ryczek Andrzej Włodarczyk –Radlin Szproch- Olkusz i Jarosław Kędziorek- Katowice.
Pętla o długości 600 km prowadziła z Gliwic poprzez Tarnowskie Góry, Myszków Częstochowę Wieluń, Kluczbork, Namysłów, Trzebnice, Wrocław, Oławę, Brzeg, Opole i Strzelce Opolskie do Gliwic.
Sobotni ranek nie zapowiadał zbytniego optymizmu padał deszcz i było zimno ale najwięksi twardziele rowerowi nie zlękli się takiej aury bo w końcu przyjechali do Gliwic by pokonać morderczy dystans 600 km. w 24h. Pamiątkowe zdjęcia przywitanie i\ ruszamy w deszczu o godz.10.15 .Po około 60 km. opady deszczu zanikają i jest nadzieja na poprawę pogody. Pierwsze 100 km. pokonujemy w 3h10m ze średnią 31.3km.200 km. pokonujemy w 7h.ze średnią 32 km..300 km pokonujemy w 11h15m ze średnią 32.30 km..400 km pokonujemy w 14h45m ze średnią 31.50km.500 km. pokonujemy w 15h ze średnią 31km. 600 km pokonujemy w 23h30m ze średnią 30.2km Ilość spalonych kalorii 14000 .Całkowity czas jazdy 19h45m.Przerwy 3h45m.Co 70-80 km robimy przerwy cały czas za nami jedzie samochód oznaczony pilot z zapleczem technicznym i medycznym wiozącym żywność i napoje potrzebne dla naszego organizmu. W zestawie meny znalazła się dieta bogata w węglowodany i witaminy, stosowna do wielkiego wysiłku sportowców były pyszne naleśniki sałatka ryżowa z kukurydzą i koperkiem, gulasz drobiowy w sosie pomidorowym z makaronem .były przygotowane także 45 kanapek z szynką i serem oraz pastą z makreli, a nawet - robione w samochodzie za pomocą specjalnego urządzenia - hot-dogi. . - Do tego napoje, głównie woda z odżywkami oraz soki, były także batony energetyzujące a to wszystko przygotowywały nam Joasia i Ania. Najtrudniej było w niedzielę nad ranem, w okolicach godziny 4, przed wschodem słońca. Temperatura bardzo spadła, było wilgotno i mgliście. Do mety na gliwickim placu Krakowskim pozostało 150 km.ale wiara że nam się uda przejechać taki morderczy dystans 600km. była wielka i nie zważając na przeciwności jedziemy dalej pokonując kilometry które pozostały do mety Byliśmy już naprawdę zmęczeni, a do tego wszystkim już bardzo chciało się spać, najtrudniej było pokonać senność
.Na całej trasie nie zdarzyła się poważna awaria jedynie dwa kapcie złapali koledzy które szybko zostały wymienione dętki i jechaliśmy dalej. Z sobotnio-niedzielnej eskapady wrócili wyczerpani, ale uśmiechnięci i szczęśliwi.
Ten maraton został zorganizowany dzięki pomocy przyjaciela, gliwickiego przedsiębiorcy branży budowlanej, Andrzeja Wnuka (także pasjonata sportów rowerowych)ten maraton był również treningiem przed wielkim wyzwaniem: słynnego wyścigu Bałtyk-Bieszczady Tour 1008 km w 72 h..Rozpocznie się on 21 sierpnia 2010 o godz.8.00.
Na mecie PL .Krakowskim w niedzielne przedpołudnie Andrzej Wnuk główny sponsor maratonu jak na prawdziwym wyścigu, wszystkich maratończyków uhonorował statuetkami i upominkami bardzo bogatymi .
On także przygotował i wyposażył wóz techniczny bardzo dobrze przygotowany zadbał o świetnego serwisanta Sławka- Uczestnicy maratonu mówią o sobie: amatorzy, zapaleńcy, a nawet - po prostu wariaci. To było wyzwanie dla niezwyciężonych, terminatorów, oni właśnie tacy są mówią o nas znajomi i kibice. Na to się nie porwie nikt normalny Jesteśmy szczęśliwi że mogliśmy pokonać taki dystans w takim czasie.
Uczestnicy zmagań obiecują że w przyszłym roku na pewno wystartują znów w maratonie Gliwickim Ale poprzeczka będzie jeszcze wyżej.
tekst i foto: Andrzej Włodarczyk
IV RAJD NA PRZEŁAJ
W sobotni poranek-dzień planowanego rajdu- pogoda zapowiadała się nieciekawie, od rana padał deszcz. Mimo pochmurnego nieba "sokoły" nie zawiodły i o godz.10 pojawiły się na miejscu zbiórki. Ruszyliśmy. Trasa wiodła przez Głożyny i Wodzisław. Na metę dojechaliśmy po godzinie. Było ognisko na którym tradycyjnie piekliśmy kiełbaski i konkurs rzutu do celu płytą CD. Jak zwykle było wesoło i nikomu nie chciało się wracać do domu...
foto: Sławomir Gac, Kamil Kłyza
RAJD NA ODPUST DO ŚW. MAGDALENKI
V OGÓLNOPOLSKA PIELGRZYMKA NA JASNĄ GÓRĘ
59 CENTRALNY ZLOT TURYSTÓW KOLARZY PTTK 6 EUROPEJSKI TYDZIEŃ TURYSTYKI ROWEROWEJ
Zwrotnikowe upały nie zniechęciły dwuosobowej grupy "Sokołów" (Piotr Słanina, Sebastian Uliczka) do przyjazdu na 59 Centralny Zlot Turystów Kolarzy PTTK, który był jednocześnie 6 Europejskim Tygodniem Turystyki Rowerowej. Dzięki temu do Prudnika przyjechało sporo gości z zagranicy, głównie z francuskojęzycznych krajów. My spotkaliśmy naszych znajomych również z okolicznych klubów i sekcji.
Tak jak na każdym innym zlocie, turyści mogli każdego dnia wybierać pomiędzy zwiedzaniem indywidualnym a kilkoma wariantami przejazdu trasy. Na tych trasach zapewnione było często bezpłatne zwiedzanie różnych obiektów, posiłki i foldery reklamowe. Każdego dnia na bazie zlotu wieczorami było wiele atrakcji (konkursy, występy zespołów). My mieliśmy okazję brać m. in. w wielkim kolarskim pikniku w Jindrichovie po czeskiej stronie. Wjechaliśmy też na rowerach na wysokość ponad 700 metrów n. p. m. aby zwiedzić kościół "Panny Marie Pomocnej", postawiony na miejscu zburzonego przez komunistów w latach siedemdziesiątych starszego kościoła.
Ogólnie na zlocie spędziliśmy jedynie cztery dni i przejechaliśmy około 300 kilometrów (w upale i raz podczas burzy w górach) ale i tak wiele zwiedziliśmy; zarówno po polskiej jak i po czeskiej stronie granicy było dużo ciekawych miejsc do zobaczenia.
Podziw dla organizatorów - zorganizować taką wielką kilkudniową imprezę turystyczną (ponad 500 osób, większość z zagranicy) to nie lada wyzwanie.
tekst i foto: prowadzący Piotr Słanina
GRODZISKO GOŁĘŻYCÓW
W niedzielny poranek grupą siedmiu „Sokołów" wybraliśmy się na rajd rowerowy do grodziska Gołężyców w Lubomi. Grodzisko położone jest na zalesionym wzgórzu.
Gród Gołężyców istniał na przestrzeni VII-IX w.n.e. Został spalony i zniszczony podczas jednej
z wypraw księcia wielkomorawskiego Świętopełka przeciwko księciu Wiślan (874-885).
Gród nie został odbudowany, stracił swoje znaczenie i upadł. W latach 30-tych i 60-tych XXw. na miejscu grodziska prowadzone były badania archeologiczne.
Do dnia dzisiejszego zachował się podwójny pierścień obwałowań ziemnych byłego grodu.
Przechadzając się po zewnętrznym pierścieniu obwałowań grodziska mogliśmy zobaczyć jak wielki był ówczesny gród i snuć marzenia, że może kiedyś zostanie zrekonstruowany i odbudowany.
tekst: prowadzący Jacek Antonowicz; foto: Andrzej Styrnol
GMINA GODÓW
Największymi atrakcjami turystycznymi przygranicznej Gminy Godów są drewniane kościoły w Łaziskach i Gołkowicach. Szczególnie pierwszy z nich ma wielką wartość; jeszcze niedawno uważano, że został zbudowany w 1579 roku, jednak odkryta polichromia wskazuje na znacznie wcześniejszą datę powstania. Zwiedziliśmy także drewniany kościół po czeskiej stronie, w Dolnich Marklovicach.
Nie tylko zabytki architektury przyciągnęły uwagę 13 rowerzystów w niedzielne przedpołudnie - do wspólnej przejażdżki zachęciła także idealna pogoda na rower. Oby więcej takich udanych wycieczek!
tekst i foto: prowadzący Piotr Słanina
VII RAJD "SZLAKIEM LEŚNICZÓWEK"
komandor rajdu: Antoni Warmuła; foto: Kamil Kłyza
Wycieczki i rajdy - czerwiec 2010
|